1943 r. Amerykanie wygrali bitwę o Guadalcanal w archipelagu Wysp Salomona. Po sześciu miesiącach ciężkich walk Japończycy się wycofali. Była to jedna z najkrwawszych bitew w historii II wojny światowej.
Nikt o II wojnie światowej w kinie nie opowiada tak efektownie jak Amerykanie. Ekranizacja słynnej powieści Jamesa Jonesa jest jednak nieco inna niż filmy, do których przyzwyczaiło nas Hollywood ze sztandarowym Szeregowcem Ryanem na czele (z którym zresztą Cienka czerwona linia przegrała oscarowy wyścig – mimo aż 9 nominacji, nie dostała żadnej statuetki). Nie ma w tym filmie patosu, ani niezłomnych bohaterów. Jest dość mało – biorąc pod uwagę prawie 3 godziny seansu – widowiskowych scen batalistycznych i efektownych walk, ale chyba żaden inny film nie mówi tyle o przeżyciach żołnierza na froncie, o ciągłym zagrożeniu, o świadomości nieuchronnej śmierci i wreszcie o poświęceniu życia za… w sumie cudzą sprawę, o porażającym bezsensie wojny.
Film: Cienka czerwona linia (The Thin Red Line), reż. Terrence Malick (1998) – jeden z najbardziej antywojennych filmów, fabularny traktat filozoficzny o istocie człowieczeństwa z brutalną wojną w tle, doskonałe aktorstwo i zdjęcia. Plejada gwiazd w obsadzie, choć niektórzy z nich mają niewielkie role, a spod żołnierskiego hełmu trudno ich rozpoznać.
Co ciekawe, Terrence Malick w scenariuszu wykorzystał wiele fragmentów z innej słynnej powieści Jamesa Jonesa. Kilku żołnierzy na Guadalcanal wygłasza te same sentencje co bohaterowie „Stąd do wieczności” (równie słynna ekranizacja).
Komentarze